Jeep w swojej długiej historii po raz pierwszy dołącza do hybrydowego wyścigu zbrojeń. Najnowszy Wrangler dostępny jest już w wersji z silnikiem elektrycznym. Ile będzie kosztował i co warto o nim wiedzieć?
Jeep Wrangler 4xe to już trzeci model, po Compassie i Renegade, poddany elektryfikacji. Samochód jest hybrydą plug-in, czyli ładowany z wtyczki. Auto jest produkowane w USA, skąd będzie rozsyłane na cały świat.
Sercem samochodu jest dwulitrowy silnik turbodoładowany, wspierany przez dwa motory elektryczne. Jeden z elektryków zastępuje rozrusznik i alternator, a drugi jest zintegrowany z 8-stopniową automatyczną skrzynią biegów. Łączna moc całego układu wynosi 375 KM i aż 637 Nm. To może oznaczać, że ten układ naprawdę dobrze będzie pracował w terenie. Jeep twierdzi, że silnik elektryczny wydatnie podnosi zdolności terenowe Wranglera.
Osiągi tego ponad dwutonowego potwora też są imponujące. Auto jest w stanie rozpędzić się do 100 km/h w 6.4 sekundy.
Pakiet akumulatorów o pojemności 17 kWh składa się z 96 ogniw litowo-jonowych i został umieszczony pod tylnymi fotelami. Ładowanie baterii przy zasilaniu 2 kW ma trwać 9,5 godziny, a przy prądzie 7,4 kW około 2,5 godziny.
Samochód będzie w stanie jeździć wyłącznie na prądzie (do 40 km), w trybie hybrydowym i trybie e-save, który ma oszczędzać energię elektryczną na później.
Jak zapewnia producent, akumulatory są szczelnie zamknięte, tak aby auto mogło cały czas bez problemu brodzić w wodzie o głębokości do 76 cm. W topowej wersji (Rubicon 4xe), samochód jest wyposażony w płyty chroniące podwozie oraz potężne haki holownicze z przodu i z tyłu. Kąt natarcia tego auta to 44 stopnie, kąt rampowy 22.5 stopnia, kąt zejścia 35.6 stopnia i prześwit na poziomie 27.4 cm.
Rubicon najlepiej sprawdzi się w terenie, ale tak naprawdę każda z wersji wyposażenia ma odznakę Trail Rated, która potwierdza terenowe zdolności auta.
Na pierwszy rzut oka to Wrangler jak każdy inny, jednak po bliższym spotkaniu widać czarno-niebieski emblemat 4xe, który oznacza, że napęd jest hybrydowy. Na lewym przednim błotniku umieszczono wtyczkę do ładowania samochodu, a haki, które w normalnej wersji są czerwone, tutaj dostały niebieskie malowanie zwane electric blue.
Samochód już od najniższej wersji wyposażenia ma dużo dodatków. Standardowo mamy tutaj system multimedialny z 8,4 calowym ekranem, obsługujący Android Auto i Apple CarPlay. Dodatkowo dołączony jest system monitorowania martwego pola, asystent parkowania przodem i tyłem, system bezkluczykowy i elektroniczny system stabilizacji toru jazdy z funkcją zapobiegania dachowaniu.
Najtańsza wersja – Sahara – startuje od 303 500 zł, wersja specjalna 80th Anniversary to wydatek od 316 tysięcy złotych, a najbardziej ekskluzywna, gotowa od razu w teren wersja Rubicon startuje z poziomu 310 tysięcy złotych.
W Polsce, zanim jeszcze auto dojechało do dealerów, zostało sprzedane w liczbie 75 tysięcy sztuk. To oznacza, że ludzie uważają, że potrzebują tego typu samochodów.
(fot. materiały prasowe grupy Stellantis)